niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział II


Alisha pov.

-Co ty tutaj robisz? –Bezradnie wpatrywałam się w błyszczące oczy Justina, chyba tak miał na imię.

-Poszedłem za tobą zaraz jak wybiegłaś z klubu.

-Jeśli mogę wiedzieć.. w jakim celu?

-W sumie to..  sam nie wiem. Tak po prostu.

-To teraz tak po prostu.. spierdalaj.

-Nie.

-Słucham?

-Nie. –Bezczelnie powtórzył swoją odpowiedź.

-A z resztą.. –Bez jakichkolwiek emocji machnęłam ręką. Usiadł zaraz obok mnie. Odsunęłam się kilka centymetrów dalej, aby zachować między nami stabilną odległość.

-I co? Teraz bezmyślnie będziesz siedział i milczał? Ok. –Dziwnie się czułam w jego towarzystwie, ale musiałam to jakoś znieść, skoro i tak nigdzie się nie wybierał.

-Możemy porozmawiać, jeśli chcesz.

-Nie chcę. –Sucho odpowiedziałam. Parsknęłam śmiechem. Niby o czym miałabym z nim rozmawiać. –A jeśli dobrze pamiętam kilka chwil temu nazwałeś mnie dziwką. –Chciałam dać mu jakikolwiek powód, żeby w końcu sobie poszedł.

-Bo nią jesteś. –Nie mam pojęcia, czy ten człowiek jest normalny czy nie, ale cholernie działa mi na nerwy. A może irytuje mnie tylko dlatego, że mówi prawdę? Nie.. Nie wiem.

-W takim razie co tu jeszcze robisz?

-Siedzę.

-Nie możesz podać jakiejś bardziej kreatywnej odpowiedzi?! –Nie mogłam go dłużej znieść. Wstałam z ławki, spojrzałam na jego obojętną twarz i ruszyłam w przeciwnym kierunku. Przeszłam zaledwie kilka metrów, kiedy usłyszałam postać idącą za mną.

-Dlaczego do cholery za mną idziesz?! –Wrzasnęłam. Chyba było mnie słychać na cały park.

-Nie idę za tobą. Idę akurat w tym samym kierunku co ty.

-Jasne.. W takim razie zmień kierunek. Wkurzasz mnie człowieku! Nie potrafisz tego zrozumieć?

-Nie. –Coraz bardziej upewniałam się w fakcie, że ten chłopak ma coś z głową. Zachowywał się jakby uciekł  ze szpitala psychiatrycznego, albo przynajmniej z jakiegoś ośrodka dla niepełnosprawnych umysłowo. Trochę zaczęłam się go bać, myśląc o wszystkich możliwych przypadkach.

-Nie wiem.. Chcesz pieniędzy, telefonu..? Nie mam pojęcia. –Przyszło mi na myśl, że może po prostu potrzebuje kasy i nie wie jak o to zapytać, chociaż nie wygląda mi na wstydliwego typa.

-Nie chcę.

-Jesteś normalny?

-Tak.

-Kurwa wypierdalaj stąd, albo ci pomogę! Nie rozumiesz? M a s z   s t ą d   i ś ć. –Dokładnie przeliterowałam ostatnie słowa. Najwyraźniej niczym nie poruszony nadal stał w tym samym miejscu.

-Znam cię godzinę, a już mam cię dość. –Nie miałam zamiaru dłużej zwracać na niego uwagi. Nie spoglądając za siebie, kierowałam się w stronę domu. Nie odwracając się znalazłam się w okolicach swojego mieszkania. Niepewnie spojrzałam za siebie i odetchnęłam z ulgą. Nie ma go. Mam nadzieję, że więcej go nie spotkam.

Przekręciłam klucz, minęłam próg i znalazłam się na głuchym korytarzu swojego mieszkania. Mieszkam tu sama.. W sumie.. To sama się o to prosiłam. Rodzice nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego odkąd dowiedzieli się czym się zajmuję. A tego domu jakoś sama się „dorobiłam”. Ostatni czas w moim życiu to cholernie trudne wyzwanie. Coraz bardziej umacnia mnie fakt, że jestem nikim. I ten chłopak miał rację. Jestem zwyczajną dziwką. Trudno było przyznać mu rację, bo nie chciałam dopuścić jej do swojej świadomości. Był środek nocy. Nie miałam na nic siły, położyłam się na swoim wygodnym łóżku i zasnęłam.

Justin pov.

W drodze do domu na moją twarz ciągle wpadał nagły śmiech. Ta dziewczyna doprowadza mnie do łez. Oczywiście w pozytywnym sensie. Udaje, że nie jest dziwką, chociaż nią jest, użala się nad swoim życiem, chociaż nie chce tego zmienić, płacę jej za seks, ona ucieka. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś dziwniejszego. Najwidoczniej na świecie i takie wpadki się zdarzają. Chciałem ją trochę wkurzyć. I tak naprawdę nie zależało mi na pieniądzach, które oddała mi z powrotem, a dobrej zabawie. Świetnie bawiłem się w jej towarzystwie. Nikt inny by tego nie wytrzymał. Ona najwyraźniej jest podobna do mnie. Momentami próbowała być dociekliwa, ale nie oszukując się, średnio jej to wychodziło.

Starałem się być cichy otwierając drzwi do domu. Jak zwykle mi nie wyszło.

-Justin, gdzie ty byłeś o tej porze!? –Zdenerwowana mama wybiegła naprzeciw mnie.

-Na imprezie. –Bezczelnie się uśmiechnąłem.

-Mam dosyć twoich imprez, żartów i jakichkolwiek wykroczeń, rozumiesz?

-Dobra, widzę że chce ci się spać. Na razie. –Ona chyba nigdy nie zrozumie, że mam już dwadzieścia lat. Próbuje przejąć na nowo nade mną kontrolę, niestety nie uświadomiła sobie jeszcze, że to już nie możliwe. Nie zwracając już na nic uwagi poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko, wcześniej wypalając jednego papierosa.

Alisha pov.

Wdzierające się do mieszkania promienie słońca natychmiast mnie obudziły. Mimo pory roku, na dworze było dość pogodnie. Całkowicie odsłoniłam zasłony. Założyłam szlafrok i przedzierając się przez cichą pustkę dotarłam do łazienki. Nałożyłam delikatny makijaż, a moje brązowe włosy spięłam w kucyk. Wracając do pokoju ubrałam szare spodnie i czarną bluzę.

-Hmm.. –Spojrzałam w swój przenośny kalendarz. –Na dzisiaj nie mam żadnych zleceń. –Chwilę potem przypomniał  mi się sen z dzisiejszej nocy. Wcześniej nie mogłam skojarzyć, co tak naprawdę przedstawiał, lecz teraz wszystko zaczęło łączyć się w spójną całość.

Stałam gdzieś na całkiem bezludnym placu. Zaczął padać silny deszcz. Po chwili dołączyły do tego błyskawice i pioruny. Strach ogarnął całe moje ciało. Usiadłam na środku pustkowia, zatapiając się dodatkowo w łzach. Mijały sekundy. Nagle zobaczyłam cień postaci, kierującej się w moim kierunku. Z lekką nadzieją w oczach uniosłam głowę. Osoba była coraz bliżej. Wstałam, chcąc by mnie zauważyła. Nie minęło więcej niż kilka minut, a jak okazało się chłopak stał ze mną twarzą w twarz.

-Boisz się? –Zapytał z przejęciem.

-Zabierz mnie stąd, nie mam nikogo. Proszę.. –Ponownie z moich oczu wypłynęły łzy.

-Hmm.. Tak po prostu? To nie możliwe.

-Proszę..

-Jeden pocałunek o sprawa załatwiona. –Błędnie spojrzałam na jego twarz, która była całkiem niewidoczna, pod wpływem braku światła. Widziałam tylko kilka rys, które ukazywały się pod wpływem błyskawic.

-Chyba nie mam wyjścia. –Zbliżyłam swoje usta do jego. I wtedy poczułam coś niesamowitego. Uczucie tak bardzo mi obce.

-Jak chcesz to potrafisz. –Bezczelnie się zaśmiał. I wtedy po raz pierwszy w całości mogłam zobaczyć jego twarz.

-Justin..?

-Chyba tak. –Odpowiedział.

-Nigdy więcej. –Oschle opowiedziałam.

-Zobaczymy shawty. –I w tej chwili przysunął mnie do siebie. Ponownie nasze usta się złączyły. Moje ciało było obezwładnione w jego uścisku.

-Fajnie było? –Głupkowato się zaśmiał i odwrócił wzrok.

-Super. –Odpowiedziałam z sarkazmem.

Na tym skończył się mój tajemniczy sen. Nie mam pojęcia jak znalazło się tam miejsce dla tego irytującego chłopaka? No trudno. Chociaż jakby spojrzeć na to z innej strony.. W sumie ten sen był fajny, oczywiście biorąc pod uwagę brak osoby Justina.

Idąc do kuchni usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Podbiegłam do niego i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

-Słucham? –Cisza.

-Halo! –Powtórzyłam.

-Jezu, nie wrzeszcz tak. –Odpowiedział zirytowany głos.

-Kto mówi? –Głos wydawał mi się jakby trochę znajomy, niestety nie potrafiłam go dokładnie zidentyfikować.

-Twój wybawiciel ze snu. –Głupkowato się zaśmiał.

-Że co?!

-Już nie pamiętasz?

-Jak możesz wiedzieć co mi się śniło?!

-Bo to nie był sen shawty.

-Kurwa.

-Spokojnie. Następnym razem zażyj jakieś środki przeciw lunatykowaniu, czy jak to się tam nazywa. A i nie mów, że ci się nie podobało.

-Spierdalaj. –Rzuciłam telefon na podłogę. To naprawdę nie sen?! Co się ze mną stało..

Jak wiecie to dopiero II rozdział, chciałabym , żeby każdy kto ewentualnie będzie to czytał zostawił jakiś komentarz :)
Z góry dziękuję :)