sobota, 8 marca 2014

Rozdział III


Alisha pov.

Nie mogłam dojść do siebie. Ten chłopak mówi prawdę? Owszem, czasem miałam problemy ze snem i zdarzało mi się lunatykować.. Ale żeby wyjść na dwór i.. I w ogóle co on robił przed moim domem. Jak mogłam do tego dopuścić? Nie mogłam od siebie odpędzić tej myśli.

Bezradnie usiadłam na kanapie, nie wiedząc co zrobić. Nie miałam pojęcia czy powinnam oddzwonić do Justina i czy to miałoby jakikolwiek sens.

Była sobota. Dzień imprez.. tak.. Niestety, nie tym razem. Postanowiłam zrezygnować. Sama nie wiem dlaczego. Pomyślałam, że czas znaleźć inny sposób utrzymania. Nie skończyłam szkoły, więc ze znalezieniem pracy mogę mieć mały problem. Trudno. Jakoś sobie poradzę. Zaoszczędziłam  trochę, więc na dłuższy czas powinnam spokojnie przeżyć.

Nie miałam wyznaczonego zajęcia na dzień, więc dla poprawy humoru postanowiłam udać się do centrum handlowego. Kochałam zakupy. Zawsze pomagały mi zmienić nastrój na lepszy. Tak było i tym razem.

Przechodząc z jednego sklepu do drugiego napawałam się widokiem tysięcy wieszaków z ubraniami. Udałam się do przymierzalni. Sukienka leżała idealnie.. Niestety nie będzie mi już potrzebna. Miałam ich pod dostatkiem, a teraz.. Kiedy przestanę regularnie chodzić do klubu nie będą mi w ogóle potrzebne. No cóż.. Zdjęłam ją i odłożyłam na miejsce.

-Musiałaś w niej nieźle wyglądać. –Usłyszałam szept za moją głową.

-Idź stąd. –Zareagowałam od razu, kiedy zobaczyłam, że to Justin.

-Nie mam zamiaru shawty.

-Śledzisz mnie? –Mój ton głosu stawał się coraz bardziej poważny.

-Nie, skąd przyszło ci to do głowy.

-Zawsze jesteś tam gdzie ja. I możesz mi wytłumaczyć co robiłeś dzisiejszej nocy pod moim domem?

-Jak to co? Ratowałem cię.

-Możesz przestać stroić sobie żarty? Jak widzisz nie mam odpowiedniego humoru.

-To nie są żarty.

-Zejdź mi z oczu.

-Nie tak szybko. –Zwrócił głowę w innym kierunku i machnął na kogoś ręką. W tym momencie w naszą stronę podeszło dwóch chłopaków, mniej więcej w tym samym wieku co Justin.

-To jest Rayan i Alfredo. A to moja dziewczyna. Alisha.

-Słucham?! Człowieku ty jesteś normalny? Jaka  dziewczyna!

-Fakt, jest czasem pobudzona, ale to po prostu złe dni. –Teraz byłam pewna, że on naprawdę ma problemy umysłowe.

-Widzimy się wieczorem, prawda? –Z głupim uśmieszkiem spojrzał  w moją stronę.

-Chyba w snach idioto!

-To też nie wykluczone. –Zawsze potrafię się wsypać. Ze złości zaklęłam pod nosem i zaczęłam kierować się ku wyjściu z tego nieszczęsnego sklepu.

-To serio twoja dziewczyna? –Po drodze usłyszałam głos jednego z tych chłopaków.

-Żartujesz? To dziwka. –Śmiało odpowiedział Justin.

-Rzeczywiście, to zmienia postać rzeczy.

To zabolało. Te słowa były jak ponowny cios w sam środek serca. Przykro było słuchać opinii innych na mój temat. Oni nie wiedzieli co to znaczy samotność, bezradność. Ja byłam zdana wyłącznie na siebie. Nikogo nie obchodziłam. Jedyne co trzymało mnie przy życiu to nadzieja. Nadzieja na to, że w końcu spotkam tą odpowiednią osobę, która się mną zaopiekuje, zostanie przy mnie… Na zawsze.

Często miałam wrażenie, że moje życie jest fikcją. Niby żyłam, a jednocześnie zmagałam się z tysiącami przeciwności, które w prezencie dał mi los. Miewałam chwile, kiedy było naprawdę ciężko, ale.. nie poddałam się. Zawsze walczyłam do końca. Nigdy nie przyszło mi do głowy żeby z tym skończyć.. żeby skończyć z sobą. Chociaż w tym momencie, nie mam pewności , czy to nie byłoby najlepszym rozwiązaniem.

Czułam jak buzuje we mnie wściekłość. Nerwowo mijałam ludzi, którzy spokojnie oglądali promocyjne wystawy. Nie mogłam na nich patrzyć. Zżerała mnie zazdrość. Zazdrość o spokój, który posiadali, ustatkowanie, którym mogli się cieszyć.

Kiedy znalazłam się już na zewnątrz emocje z lekka opadły. Chłodne powietrze orzeźwiło moją twarz. Szłam na piechotę, samochód zostawiłam w domu. Mijając kolejne budynki w mojej głowie nadal odbijało się echo słów „Żartujesz? To dziwka.”

Moje myśli zaczęła zagłuszać coraz głośniejsza muzyka, która wydobywała się zza ścian pobliskiego klubu. Walczyłam z pokusą, aby nie wejść do środka i o wszystkim zapomnieć. Powstrzymałam się. Teraz już wiem, że to nie rozwiąże moich problemów, a jedynie je pogłębi.

Zdecydowanie, a równocześnie niepewnym krokiem minęłam klub. Z kieszeni wyjęłam telefon, który był nieco zmasakrowany, po tym jak rzuciłam nim o ścianę, nie dziwię mu się, w sumie dobrze, że w ogóle jeszcze działał. Trzynasta. Nie miałam pojęcia co będę robić przez resztę dnia. Zwykle byłabym już w „pracy”.

Weszłam do środka pustego mieszkania. Cisza aż piętrzyła się dookoła. Moje oczy były zmęczone. Położyłam się na łóżku i nawet nie spostrzegłam kiedy zasnęłam.

-Przepraszam za to co powiedziałem.. No wiesz, w galerii.. –Justin czule szepnął mi do ucha.

-To nie było miłe…

-Wiem, dlatego przepraszam. –Przyciągnął mnie do siebie i przytulił, delikatnie całując moje czoło.

Natychmiast zerwałam się z łóżka. Siedemnasta. Spałam cztery godziny..? A sen.. Jeśli znowu to prawda? Wpadłam w panikę. Nerwowo przemieszczałam się z miejsca na miejsce. Może lepiej od razu zadzwonić do Justina i wyjaśnić całą sprawę. Przeprosił mnie.. Może czas mu wybaczyć?

Sięgnęłam po telefon. W rejestrach połączeń znalazłam  jego numer. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam.

-Oo czemu zawdzięczam ten telefon? –Dociekliwy głos Justina pojawił się w głośniku.

-Po prostu.. Chciałam ci podziękować za to, że.. mnie przeprosiłeś..

-Słucham? Dziewczyno teraz ty sobie ze mnie nie żartuj, okej?

-Ale.. Przecież byłeś u mnie i… -Kurwa.        Straciłam kontrolę nad tym co mówię. To jednak był tylko sen. Nie wiedziałam jak mogę się z tego wykręcić. Najwyraźniej było już za późno. Zrobiłam z siebie totalną idiotkę.

-Oo czyżbym pojawił się w twoim śnie? No cóż. Przykro mi, ale tym razem to rzeczywiście był tylko sen. –Rozłączyłam się. Znalazłam się w czarnej kropce. Jeszcze nigdy nie czułam się tak upokorzona. I jeszcze nigdy nie zrobiłam z siebie takiej idiotki.

Z totalnej dezorientacji nie zdążyłam nawet usłyszeć, że od kilku sekund ktoś natarczywie dobija się do moich drzwi. Lekko je uchyliłam wychylając głowę.

-Dzień dobry. –Powiedział obleśny typ stojący tuż przede mną.

-Dzień dobry…

-Byliśmy umówieni na osiemnastą. –Zapomniałam. Zapomniałam odmówić tego cholernego spotkania. Czasem umawiałam się z „klientami” w domu. I teraz wiem, że to nie był dobry pomysł.

-Więc, przepraszam, ale.. spotkanie odwołane.

-Jak to odwołane?!

-Po prostu. Zapomniałam do pana zadzwonić.

-Dziewczyno dałem ci zaliczkę. Jadę kawał drogi, żeby tutaj dotrzeć, a ty mówisz mi, że spotkanie odwołane, nie ma mowy.  –Nie wiedziałam co zrobić, próbowałam zamknąć przed nim drzwi, lecz na nic.. Był za silny. Z łatwością odepchnął mnie na bok, nie dając mi dostępu do ucieczki.

-Nadal mi odmawiasz? –Zapytał ochrypłym głosem.

-Proszę mnie zostawić! –Próbowałam się wyrwać z jego uścisku, niestety na marne. Byłam dociśnięta do ściany domu, nie miałam żadnego ruchu. –Zostaw mnie! –Zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej.

Wtedy ucisk osłabł.  Było ciemno, dopiero po chwili ujrzałam postać, która najprawdopodobniej mnie uratowała. Ktoś nielekko uderzył mężczyznę w tył głowy.

-Zostaw ją idioto! Nie słyszysz co do ciebie mówi? –W tej chwili rozpoznałam głos. Justin.

-Jeszcze się policzymy suko. –Wściekły mężczyzna zaczął kierować się w stronę bramy. Do moich oczu napłynęły łzy. Łzy strachu. Właśnie w tej chwili zrozumiałam co zrobiłam ze swoim życiem. Totalnie je zniszczyłam. Nie mogłam powstrzymać wylewających się z moich oczu gorzkich łez.

-Nie płacz. Jest już okej. –Justin przytulił mnie do siebie i czule przytulił. W tym momencie nie zwracałam uwagi na to, że tak naprawdę go nienawidziłam. Byłam w totalnej rozsypce. Nawet nie do końca pojmowałam co się dzieje.

-Przy mnie zawsze będziesz bezpieczna, pamiętaj. –Szepnął mi do ucha.


Rozdział nie był dodany przez dłuższy czas, ale przez to że nie ma za wielu czytelników :)
Mimo to, prosiłabym każdego, jeśli w ogóle jest ktoś taki, kto czyta to opowiadanie o zostawienie jednego komentarza, cokolwiek, chciałabym wiedzieć czy jest sens dalszego pisania.
Z góry dziękuję! :)

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział II


Alisha pov.

-Co ty tutaj robisz? –Bezradnie wpatrywałam się w błyszczące oczy Justina, chyba tak miał na imię.

-Poszedłem za tobą zaraz jak wybiegłaś z klubu.

-Jeśli mogę wiedzieć.. w jakim celu?

-W sumie to..  sam nie wiem. Tak po prostu.

-To teraz tak po prostu.. spierdalaj.

-Nie.

-Słucham?

-Nie. –Bezczelnie powtórzył swoją odpowiedź.

-A z resztą.. –Bez jakichkolwiek emocji machnęłam ręką. Usiadł zaraz obok mnie. Odsunęłam się kilka centymetrów dalej, aby zachować między nami stabilną odległość.

-I co? Teraz bezmyślnie będziesz siedział i milczał? Ok. –Dziwnie się czułam w jego towarzystwie, ale musiałam to jakoś znieść, skoro i tak nigdzie się nie wybierał.

-Możemy porozmawiać, jeśli chcesz.

-Nie chcę. –Sucho odpowiedziałam. Parsknęłam śmiechem. Niby o czym miałabym z nim rozmawiać. –A jeśli dobrze pamiętam kilka chwil temu nazwałeś mnie dziwką. –Chciałam dać mu jakikolwiek powód, żeby w końcu sobie poszedł.

-Bo nią jesteś. –Nie mam pojęcia, czy ten człowiek jest normalny czy nie, ale cholernie działa mi na nerwy. A może irytuje mnie tylko dlatego, że mówi prawdę? Nie.. Nie wiem.

-W takim razie co tu jeszcze robisz?

-Siedzę.

-Nie możesz podać jakiejś bardziej kreatywnej odpowiedzi?! –Nie mogłam go dłużej znieść. Wstałam z ławki, spojrzałam na jego obojętną twarz i ruszyłam w przeciwnym kierunku. Przeszłam zaledwie kilka metrów, kiedy usłyszałam postać idącą za mną.

-Dlaczego do cholery za mną idziesz?! –Wrzasnęłam. Chyba było mnie słychać na cały park.

-Nie idę za tobą. Idę akurat w tym samym kierunku co ty.

-Jasne.. W takim razie zmień kierunek. Wkurzasz mnie człowieku! Nie potrafisz tego zrozumieć?

-Nie. –Coraz bardziej upewniałam się w fakcie, że ten chłopak ma coś z głową. Zachowywał się jakby uciekł  ze szpitala psychiatrycznego, albo przynajmniej z jakiegoś ośrodka dla niepełnosprawnych umysłowo. Trochę zaczęłam się go bać, myśląc o wszystkich możliwych przypadkach.

-Nie wiem.. Chcesz pieniędzy, telefonu..? Nie mam pojęcia. –Przyszło mi na myśl, że może po prostu potrzebuje kasy i nie wie jak o to zapytać, chociaż nie wygląda mi na wstydliwego typa.

-Nie chcę.

-Jesteś normalny?

-Tak.

-Kurwa wypierdalaj stąd, albo ci pomogę! Nie rozumiesz? M a s z   s t ą d   i ś ć. –Dokładnie przeliterowałam ostatnie słowa. Najwyraźniej niczym nie poruszony nadal stał w tym samym miejscu.

-Znam cię godzinę, a już mam cię dość. –Nie miałam zamiaru dłużej zwracać na niego uwagi. Nie spoglądając za siebie, kierowałam się w stronę domu. Nie odwracając się znalazłam się w okolicach swojego mieszkania. Niepewnie spojrzałam za siebie i odetchnęłam z ulgą. Nie ma go. Mam nadzieję, że więcej go nie spotkam.

Przekręciłam klucz, minęłam próg i znalazłam się na głuchym korytarzu swojego mieszkania. Mieszkam tu sama.. W sumie.. To sama się o to prosiłam. Rodzice nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego odkąd dowiedzieli się czym się zajmuję. A tego domu jakoś sama się „dorobiłam”. Ostatni czas w moim życiu to cholernie trudne wyzwanie. Coraz bardziej umacnia mnie fakt, że jestem nikim. I ten chłopak miał rację. Jestem zwyczajną dziwką. Trudno było przyznać mu rację, bo nie chciałam dopuścić jej do swojej świadomości. Był środek nocy. Nie miałam na nic siły, położyłam się na swoim wygodnym łóżku i zasnęłam.

Justin pov.

W drodze do domu na moją twarz ciągle wpadał nagły śmiech. Ta dziewczyna doprowadza mnie do łez. Oczywiście w pozytywnym sensie. Udaje, że nie jest dziwką, chociaż nią jest, użala się nad swoim życiem, chociaż nie chce tego zmienić, płacę jej za seks, ona ucieka. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś dziwniejszego. Najwidoczniej na świecie i takie wpadki się zdarzają. Chciałem ją trochę wkurzyć. I tak naprawdę nie zależało mi na pieniądzach, które oddała mi z powrotem, a dobrej zabawie. Świetnie bawiłem się w jej towarzystwie. Nikt inny by tego nie wytrzymał. Ona najwyraźniej jest podobna do mnie. Momentami próbowała być dociekliwa, ale nie oszukując się, średnio jej to wychodziło.

Starałem się być cichy otwierając drzwi do domu. Jak zwykle mi nie wyszło.

-Justin, gdzie ty byłeś o tej porze!? –Zdenerwowana mama wybiegła naprzeciw mnie.

-Na imprezie. –Bezczelnie się uśmiechnąłem.

-Mam dosyć twoich imprez, żartów i jakichkolwiek wykroczeń, rozumiesz?

-Dobra, widzę że chce ci się spać. Na razie. –Ona chyba nigdy nie zrozumie, że mam już dwadzieścia lat. Próbuje przejąć na nowo nade mną kontrolę, niestety nie uświadomiła sobie jeszcze, że to już nie możliwe. Nie zwracając już na nic uwagi poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko, wcześniej wypalając jednego papierosa.

Alisha pov.

Wdzierające się do mieszkania promienie słońca natychmiast mnie obudziły. Mimo pory roku, na dworze było dość pogodnie. Całkowicie odsłoniłam zasłony. Założyłam szlafrok i przedzierając się przez cichą pustkę dotarłam do łazienki. Nałożyłam delikatny makijaż, a moje brązowe włosy spięłam w kucyk. Wracając do pokoju ubrałam szare spodnie i czarną bluzę.

-Hmm.. –Spojrzałam w swój przenośny kalendarz. –Na dzisiaj nie mam żadnych zleceń. –Chwilę potem przypomniał  mi się sen z dzisiejszej nocy. Wcześniej nie mogłam skojarzyć, co tak naprawdę przedstawiał, lecz teraz wszystko zaczęło łączyć się w spójną całość.

Stałam gdzieś na całkiem bezludnym placu. Zaczął padać silny deszcz. Po chwili dołączyły do tego błyskawice i pioruny. Strach ogarnął całe moje ciało. Usiadłam na środku pustkowia, zatapiając się dodatkowo w łzach. Mijały sekundy. Nagle zobaczyłam cień postaci, kierującej się w moim kierunku. Z lekką nadzieją w oczach uniosłam głowę. Osoba była coraz bliżej. Wstałam, chcąc by mnie zauważyła. Nie minęło więcej niż kilka minut, a jak okazało się chłopak stał ze mną twarzą w twarz.

-Boisz się? –Zapytał z przejęciem.

-Zabierz mnie stąd, nie mam nikogo. Proszę.. –Ponownie z moich oczu wypłynęły łzy.

-Hmm.. Tak po prostu? To nie możliwe.

-Proszę..

-Jeden pocałunek o sprawa załatwiona. –Błędnie spojrzałam na jego twarz, która była całkiem niewidoczna, pod wpływem braku światła. Widziałam tylko kilka rys, które ukazywały się pod wpływem błyskawic.

-Chyba nie mam wyjścia. –Zbliżyłam swoje usta do jego. I wtedy poczułam coś niesamowitego. Uczucie tak bardzo mi obce.

-Jak chcesz to potrafisz. –Bezczelnie się zaśmiał. I wtedy po raz pierwszy w całości mogłam zobaczyć jego twarz.

-Justin..?

-Chyba tak. –Odpowiedział.

-Nigdy więcej. –Oschle opowiedziałam.

-Zobaczymy shawty. –I w tej chwili przysunął mnie do siebie. Ponownie nasze usta się złączyły. Moje ciało było obezwładnione w jego uścisku.

-Fajnie było? –Głupkowato się zaśmiał i odwrócił wzrok.

-Super. –Odpowiedziałam z sarkazmem.

Na tym skończył się mój tajemniczy sen. Nie mam pojęcia jak znalazło się tam miejsce dla tego irytującego chłopaka? No trudno. Chociaż jakby spojrzeć na to z innej strony.. W sumie ten sen był fajny, oczywiście biorąc pod uwagę brak osoby Justina.

Idąc do kuchni usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Podbiegłam do niego i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

-Słucham? –Cisza.

-Halo! –Powtórzyłam.

-Jezu, nie wrzeszcz tak. –Odpowiedział zirytowany głos.

-Kto mówi? –Głos wydawał mi się jakby trochę znajomy, niestety nie potrafiłam go dokładnie zidentyfikować.

-Twój wybawiciel ze snu. –Głupkowato się zaśmiał.

-Że co?!

-Już nie pamiętasz?

-Jak możesz wiedzieć co mi się śniło?!

-Bo to nie był sen shawty.

-Kurwa.

-Spokojnie. Następnym razem zażyj jakieś środki przeciw lunatykowaniu, czy jak to się tam nazywa. A i nie mów, że ci się nie podobało.

-Spierdalaj. –Rzuciłam telefon na podłogę. To naprawdę nie sen?! Co się ze mną stało..

Jak wiecie to dopiero II rozdział, chciałabym , żeby każdy kto ewentualnie będzie to czytał zostawił jakiś komentarz :)
Z góry dziękuję :)

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział I


-Pośpiesz się ok?! –Kesha wrzasnęła do telefonu, że o mało nie wypadł mi z ręki.

-Idę, przestań się wydzierać! –Kurwa, czasem mam jej dość, ale ma w sobie również to, co lubię. Tą niezatartą pewność siebie. Tą stanowczość, która czasem doprowadza mnie do szału. Nienawidziłam wysłuchiwać jej uwag na mój temat, które często mi wytykała. Cóż, do tej pory wytrzymałam. Wybiegłam na zewnątrz, żeby nie dawać jej więcej powodów do gadania. Czekała w swoim samochodzie. Haha kurwa! Swoim! Chyba jasne, że go ukradła. Zapomniałam wspomnieć, że jej.. w sumie to nasz styl życia jest ciekawy. Nie przeszkadza mi, wiem że w życiu mogę liczyć tylko na siebie.

-Cześć. –Przywitałam się, chociaż miałam ochotę dać jej w mordę. Nie wiem dlaczego, ale czasem wkurzała mnie bez powodu.

-Cześć Alisha. –Skoro wypowiedziała moje imię, chciała zrobić mi na złość. Wiedziała, że doprowadza mnie to do szaleństwa. Nie chciałam nawiązywać z nią kreatywnej rozmowy, po prostu to prowadziło do nikąd. Albo skończyło się na kłótni, albo na wypomnieniu chłopaka, z którym ostatnio spałam. Nigdy nie rozumiałam o co jej chodzi, skoro sama zachowywała się dokładnie tak samo.

-Chcesz? –Podsunęła mi paczkę papierosów. Przynajmniej w jednym się rozumiałyśmy. Wzięłam jednego i od razu poczułam się lepiej. Co ja bym bez tego zrobiła?

Byłyśmy już na miejscu. Kesha zaparkowała samochód zaraz obok klubu. Chwyciłam swoją skórzaną torebkę. Po wyjściu z samochodu przeszły mnie dreszcze. Jest zima, no tak.

-Idziesz? –Poirytowana starałam się ją pośpieszyć. Spojrzała na mnie przeszywającym wzrokiem. Już o nic nie pytam.. Nareszcie wyszła z samochodu i ruszyłyśmy w stronę drzwi wejściowych, z których słyszalna była wyraźnie, głośna muzyka. Impreza jak co dzień. Usiadłyśmy przy barze, czekając aż następny frajer postawi nam drinka. Większość nas znała, bywałyśmy tu bardzo często.

Rozglądając się po lokalu nie zauważyłam jak do Keshy podszedł jakiś obleśny typ. Patrzył na nią wilczym wzrokiem. Niczym nie zrażona Kesha, udając odważną, zaczęła kierować się do toalety, oczywiście prowadząc za sobą nieznanego mężczyznę. Dzień jak co dzień.. Tym razem to ja pilnie potrzebowałam pieniędzy, więc nie pogardziłabym nawet takim typem.. Siedząc przy barze, z niecierpliwości sama zamówiłam sobie drinka. Siedząc w bezruchu na niewygodnym krześle, poczułam się znudzona. Ta rutyna, w której jesteś pogrążona stawała się coraz bardziej widoczna. Taa.. Zebrało mi się na narzekanie. Przecież nie ma nad czym. Podstawa to pieniądze. To one stały się sensem mojego życia. Dokładnie od dwóch lat, odkąd skończyłam szesnaście lat, moje dotychczasowe życie jest fikcją. Nie czuję, że żyję. Jedyna rzecz, która upewnia mnie, że oddycham to imprezy, mężczyźni, pieniądze.. Nie nazywam siebie dziwką, chociaż w myślach innych właśnie nią jestem. Owszem, nie jestem świętą, ale uważam, że każdemu należy się odrobina tolerancji, tak?

Pogrążona w transie swoich myśli, nie zauważyłam, że podszedł do mnie jakiś chłopak. Wyglądał na wyluzowanego, najwyraźniej nawdychał się już szczęśliwego zielska. Z takimi nie ma co zaczynać.

-Spierdalaj. –Odepchnęłam go lekko dłonią, ale pomimo delikatnego ruchu zachwiał się na nogach. Na szczęście nie sprawiał większych problemów.

-Cześć.. –Odezwał się jakiś głos. Odwróciłam się w jego stronę, dostrzegając smukłą sylwetkę jakiegoś chłopaka. Ciemne światło i migające reflektory nie pozwoliły mi zidentyfikować osoby.

-Cześć. –Odpowiedziałam oschle. –Czegoś chcesz?

-Skoro tutaj jestem, to chyba jasne..? –Odpowiedział bardziej pytająco.

-Dobra, chodź. –Nie miałam dzisiaj ochoty na zabawę, ale potrzebowałam pieniędzy. Najchętniej udałabym się do domu. Poprosiłam barmana o  kluczyk do pokoju, który znajdował się na górze. Idąc po schodach, wraz z większą ilością światła, mogłam dostrzec twarz chłopaka. Weszliśmy do pokoju.

-Najpierw kasa. –Ostrzegłam.

-A tak. Zapomniałem, że dziwkom się płaci..

-Nie jestem dziwką.

-Jesteś. –Był tak samo zacięty jak ja.

-Kasa, albo spierdalaj. Widzę, że jeszcze nie zrozumiałeś?

-Wszystko jest jasne, shawty. Posługujemy się prostymi zasadami, czyż nie? –Ledwo go poznałam, a już działał mi na nerwy. Lecz patrząc na jego twarz.. Kurwa, jest przystojny. Ciemny blond włosów, w nieładzie ułożonych na głowie, karmelowe oczy.. Może być nieźle. Bardziej wtopiłam się w jego delikatne źrenice i.. Jakieś cholernie dziwne uczucie dało znaki w mojej głowie. Nie wiedziałam co to. Postanowiłam więc kontynuować dalszą część. Przyciągnęłam do siebie chłopaka i.. nic. Totalna blokada. Co się dzieje? Nie wiem, dlaczego moje ciało ogarnął bezwład.

-Nie mogę..

-Co nie możesz?! Zapłaciłem ci suko.

-Trzymaj to. –Rzuciłam mu jego pieniądze i wybiegłam z pokoju. Po raz pierwszy poczułam się tak nieswojo. Jakby nigdy wcześniej nie znane mi uczucie wtargnęło do mojego wnętrza. Sama nie wiem, co się dzieje. Człapiąc po schodach znalazłam się już na dole. W oczach czułam wilgoć. Co jest?! Co się z tobą dzieje?! Mówiłam sama do siebie. Teraz dopiero poczułam, że żyję, ale w niezbyt pozytywnym sensie. Chciałam znaleźć Keshę, żeby powiedzieć że wychodzę, lecz w głowie miałam totalny chaos, którego nie potrafiłam ogarnąć. Rozglądając się wokół siebie czułam się jak w ogromnej przepaści. Nie zważając na to co robię wyszłam na zewnątrz. Napisałam  tylko krótkiego smsa do Keshy z informacją, że wyszłam.

Biegłam przed siebie. Nie wiem gdzie, dokąd.. Teraz nie wiedziałam nic. I najgorsze jest to, że po raz pierwszy naprawdę poczułam się jak dziwka. Może wszyscy dookoła mają rację? Może naprawdę nią jestem? Może to ja wmawiałam sobie kłamstwo? Sprzeciwiałam się rzeczywistości, aż w końcu nie wytrzymałam.. Realia doszły do mojej głowy. Nie jest miło.. Nigdy nie było.. I nie wiem czy kiedykolwiek to się zmieni z moim podejściem do świata.

Wyrzucając sobie wszystkie te myśli w mojej głowie czułam obecność tego chłopaka, który uświadomił mi, kim tak naprawdę jestem. Miał rację. Mimo tego, co powiedział zauważyłam w nim coś czego nie potrafię określić. Byłam już kilkaset metrów od klubu. Nie miałam siły, żeby tam wrócić, chociaż z jednej strony czułam potrzebę ponownego spotkania nieznajomego chłopaka. Nie wiem dlaczego, miał w sobie coś co zagłębiło we mnie tajemnicę. Chwyciłam telefon do ręki. Wybrałam numer Keshy.

-Słuchaj, idź do pokoju do góry. Proszę sprawdź czy tam ktoś jest, to ważne.. –Nic nie odpowiedziała, a w słuchawce rozległ się wyłącznie szum.

-Możesz powtórzyć? Jest bardzo głośno.

-Idź do klubowego pokoju na górę, sprawdź czy ktoś tam jest.

-Po jaką cholerę?

-Proszę.. –Czułam się totalnie bezradna, bo taka też byłam.

-Ok. –Rozłączyła się. Stałam oparta o jakiś mur, z namalowanym graffiti. Niecierpliwie wyczekując odpowiedzi miałam ochotę rzucić telefonem, żeby rozładować własne emocje.

„Nikogo nie ma.”

Ponownie z moich oczu popłynęły łzy. Poczułam, że coś straciłam, lecz na razie nie dokładnie byłam świadoma co. Zaczęłam kierować się w stronę parku. Nie czułam w sobie jakiejkolwiek siły, jakiejkolwiek motywacji do walki, nic. Kompletnie nic. Krążyłam wokół drewnianych ławek rozłożonych na parkowym placu. Miałam wrażenie, że błądzę w miejscu. Jakby ziemia zapadała się pod nogami, a ty sam spadasz głęboko na dno. Dno fizyczne i wewnętrzne.

Tym razem wydałam z siebie jęk powodujący wypłynięcie kolejnych łez. Nie potrafiłam już nad tym zapanować, a może nie chciałam..? Usiadłam na jednej z ławek kierując swoje oczy ku niebu. Jakby błagalnie nad ulitowaniem się, nad moim marnym losem. Ale chyba nawet ono nie chciało mnie słuchać. Wszystko zagłuszał lekki wiatr, powodujący totalne oszołomienie. Siedząc w bezruchu, odpływałam myślami do totalnie oddalonej krainy, gdzie poczułam prawdziwe życie.

-Tutaj cię znalazłem. –Niespodziewanie spojrzałam na postać stojącą obok mnie.

Prolog

Dziewczyna żyjąca pozbawionym perfekcji życiem i.. on, pewny siebie chłopak z trudnym charakterem..
Czy odnajdą wspólny język?
Dotrą do upragnionego celu?
Ta historia zmieni wasze podejście do świata..
Cuda.. zdarzają się naprawdę..


Głowni bohaterowie:

Justin Drew Bieber 

19- letni chłopak, pewny siebie i swoich zamiarów, czy wytrwa do końca?








Alisha Jonas

18-letnia dziewczyna, czy potrafi zmienić swoje życie? Czy wytrwale osiągnie swój cel?