wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział I


-Pośpiesz się ok?! –Kesha wrzasnęła do telefonu, że o mało nie wypadł mi z ręki.

-Idę, przestań się wydzierać! –Kurwa, czasem mam jej dość, ale ma w sobie również to, co lubię. Tą niezatartą pewność siebie. Tą stanowczość, która czasem doprowadza mnie do szału. Nienawidziłam wysłuchiwać jej uwag na mój temat, które często mi wytykała. Cóż, do tej pory wytrzymałam. Wybiegłam na zewnątrz, żeby nie dawać jej więcej powodów do gadania. Czekała w swoim samochodzie. Haha kurwa! Swoim! Chyba jasne, że go ukradła. Zapomniałam wspomnieć, że jej.. w sumie to nasz styl życia jest ciekawy. Nie przeszkadza mi, wiem że w życiu mogę liczyć tylko na siebie.

-Cześć. –Przywitałam się, chociaż miałam ochotę dać jej w mordę. Nie wiem dlaczego, ale czasem wkurzała mnie bez powodu.

-Cześć Alisha. –Skoro wypowiedziała moje imię, chciała zrobić mi na złość. Wiedziała, że doprowadza mnie to do szaleństwa. Nie chciałam nawiązywać z nią kreatywnej rozmowy, po prostu to prowadziło do nikąd. Albo skończyło się na kłótni, albo na wypomnieniu chłopaka, z którym ostatnio spałam. Nigdy nie rozumiałam o co jej chodzi, skoro sama zachowywała się dokładnie tak samo.

-Chcesz? –Podsunęła mi paczkę papierosów. Przynajmniej w jednym się rozumiałyśmy. Wzięłam jednego i od razu poczułam się lepiej. Co ja bym bez tego zrobiła?

Byłyśmy już na miejscu. Kesha zaparkowała samochód zaraz obok klubu. Chwyciłam swoją skórzaną torebkę. Po wyjściu z samochodu przeszły mnie dreszcze. Jest zima, no tak.

-Idziesz? –Poirytowana starałam się ją pośpieszyć. Spojrzała na mnie przeszywającym wzrokiem. Już o nic nie pytam.. Nareszcie wyszła z samochodu i ruszyłyśmy w stronę drzwi wejściowych, z których słyszalna była wyraźnie, głośna muzyka. Impreza jak co dzień. Usiadłyśmy przy barze, czekając aż następny frajer postawi nam drinka. Większość nas znała, bywałyśmy tu bardzo często.

Rozglądając się po lokalu nie zauważyłam jak do Keshy podszedł jakiś obleśny typ. Patrzył na nią wilczym wzrokiem. Niczym nie zrażona Kesha, udając odważną, zaczęła kierować się do toalety, oczywiście prowadząc za sobą nieznanego mężczyznę. Dzień jak co dzień.. Tym razem to ja pilnie potrzebowałam pieniędzy, więc nie pogardziłabym nawet takim typem.. Siedząc przy barze, z niecierpliwości sama zamówiłam sobie drinka. Siedząc w bezruchu na niewygodnym krześle, poczułam się znudzona. Ta rutyna, w której jesteś pogrążona stawała się coraz bardziej widoczna. Taa.. Zebrało mi się na narzekanie. Przecież nie ma nad czym. Podstawa to pieniądze. To one stały się sensem mojego życia. Dokładnie od dwóch lat, odkąd skończyłam szesnaście lat, moje dotychczasowe życie jest fikcją. Nie czuję, że żyję. Jedyna rzecz, która upewnia mnie, że oddycham to imprezy, mężczyźni, pieniądze.. Nie nazywam siebie dziwką, chociaż w myślach innych właśnie nią jestem. Owszem, nie jestem świętą, ale uważam, że każdemu należy się odrobina tolerancji, tak?

Pogrążona w transie swoich myśli, nie zauważyłam, że podszedł do mnie jakiś chłopak. Wyglądał na wyluzowanego, najwyraźniej nawdychał się już szczęśliwego zielska. Z takimi nie ma co zaczynać.

-Spierdalaj. –Odepchnęłam go lekko dłonią, ale pomimo delikatnego ruchu zachwiał się na nogach. Na szczęście nie sprawiał większych problemów.

-Cześć.. –Odezwał się jakiś głos. Odwróciłam się w jego stronę, dostrzegając smukłą sylwetkę jakiegoś chłopaka. Ciemne światło i migające reflektory nie pozwoliły mi zidentyfikować osoby.

-Cześć. –Odpowiedziałam oschle. –Czegoś chcesz?

-Skoro tutaj jestem, to chyba jasne..? –Odpowiedział bardziej pytająco.

-Dobra, chodź. –Nie miałam dzisiaj ochoty na zabawę, ale potrzebowałam pieniędzy. Najchętniej udałabym się do domu. Poprosiłam barmana o  kluczyk do pokoju, który znajdował się na górze. Idąc po schodach, wraz z większą ilością światła, mogłam dostrzec twarz chłopaka. Weszliśmy do pokoju.

-Najpierw kasa. –Ostrzegłam.

-A tak. Zapomniałem, że dziwkom się płaci..

-Nie jestem dziwką.

-Jesteś. –Był tak samo zacięty jak ja.

-Kasa, albo spierdalaj. Widzę, że jeszcze nie zrozumiałeś?

-Wszystko jest jasne, shawty. Posługujemy się prostymi zasadami, czyż nie? –Ledwo go poznałam, a już działał mi na nerwy. Lecz patrząc na jego twarz.. Kurwa, jest przystojny. Ciemny blond włosów, w nieładzie ułożonych na głowie, karmelowe oczy.. Może być nieźle. Bardziej wtopiłam się w jego delikatne źrenice i.. Jakieś cholernie dziwne uczucie dało znaki w mojej głowie. Nie wiedziałam co to. Postanowiłam więc kontynuować dalszą część. Przyciągnęłam do siebie chłopaka i.. nic. Totalna blokada. Co się dzieje? Nie wiem, dlaczego moje ciało ogarnął bezwład.

-Nie mogę..

-Co nie możesz?! Zapłaciłem ci suko.

-Trzymaj to. –Rzuciłam mu jego pieniądze i wybiegłam z pokoju. Po raz pierwszy poczułam się tak nieswojo. Jakby nigdy wcześniej nie znane mi uczucie wtargnęło do mojego wnętrza. Sama nie wiem, co się dzieje. Człapiąc po schodach znalazłam się już na dole. W oczach czułam wilgoć. Co jest?! Co się z tobą dzieje?! Mówiłam sama do siebie. Teraz dopiero poczułam, że żyję, ale w niezbyt pozytywnym sensie. Chciałam znaleźć Keshę, żeby powiedzieć że wychodzę, lecz w głowie miałam totalny chaos, którego nie potrafiłam ogarnąć. Rozglądając się wokół siebie czułam się jak w ogromnej przepaści. Nie zważając na to co robię wyszłam na zewnątrz. Napisałam  tylko krótkiego smsa do Keshy z informacją, że wyszłam.

Biegłam przed siebie. Nie wiem gdzie, dokąd.. Teraz nie wiedziałam nic. I najgorsze jest to, że po raz pierwszy naprawdę poczułam się jak dziwka. Może wszyscy dookoła mają rację? Może naprawdę nią jestem? Może to ja wmawiałam sobie kłamstwo? Sprzeciwiałam się rzeczywistości, aż w końcu nie wytrzymałam.. Realia doszły do mojej głowy. Nie jest miło.. Nigdy nie było.. I nie wiem czy kiedykolwiek to się zmieni z moim podejściem do świata.

Wyrzucając sobie wszystkie te myśli w mojej głowie czułam obecność tego chłopaka, który uświadomił mi, kim tak naprawdę jestem. Miał rację. Mimo tego, co powiedział zauważyłam w nim coś czego nie potrafię określić. Byłam już kilkaset metrów od klubu. Nie miałam siły, żeby tam wrócić, chociaż z jednej strony czułam potrzebę ponownego spotkania nieznajomego chłopaka. Nie wiem dlaczego, miał w sobie coś co zagłębiło we mnie tajemnicę. Chwyciłam telefon do ręki. Wybrałam numer Keshy.

-Słuchaj, idź do pokoju do góry. Proszę sprawdź czy tam ktoś jest, to ważne.. –Nic nie odpowiedziała, a w słuchawce rozległ się wyłącznie szum.

-Możesz powtórzyć? Jest bardzo głośno.

-Idź do klubowego pokoju na górę, sprawdź czy ktoś tam jest.

-Po jaką cholerę?

-Proszę.. –Czułam się totalnie bezradna, bo taka też byłam.

-Ok. –Rozłączyła się. Stałam oparta o jakiś mur, z namalowanym graffiti. Niecierpliwie wyczekując odpowiedzi miałam ochotę rzucić telefonem, żeby rozładować własne emocje.

„Nikogo nie ma.”

Ponownie z moich oczu popłynęły łzy. Poczułam, że coś straciłam, lecz na razie nie dokładnie byłam świadoma co. Zaczęłam kierować się w stronę parku. Nie czułam w sobie jakiejkolwiek siły, jakiejkolwiek motywacji do walki, nic. Kompletnie nic. Krążyłam wokół drewnianych ławek rozłożonych na parkowym placu. Miałam wrażenie, że błądzę w miejscu. Jakby ziemia zapadała się pod nogami, a ty sam spadasz głęboko na dno. Dno fizyczne i wewnętrzne.

Tym razem wydałam z siebie jęk powodujący wypłynięcie kolejnych łez. Nie potrafiłam już nad tym zapanować, a może nie chciałam..? Usiadłam na jednej z ławek kierując swoje oczy ku niebu. Jakby błagalnie nad ulitowaniem się, nad moim marnym losem. Ale chyba nawet ono nie chciało mnie słuchać. Wszystko zagłuszał lekki wiatr, powodujący totalne oszołomienie. Siedząc w bezruchu, odpływałam myślami do totalnie oddalonej krainy, gdzie poczułam prawdziwe życie.

-Tutaj cię znalazłem. –Niespodziewanie spojrzałam na postać stojącą obok mnie.

6 komentarzy: